21 Lutego 2019
- „Z uwielbieniem patrzyłam na mojego faworyta Aleksieja Yagudina, życząc małych potknięć jego ówczesnemu rywalowi – Pluszczence.”
Do tego uwielbienie mojej mamy do oglądania łyżwiarstwa figurowego. Kiedyś w TV było bardzo dużo transmisji z Mistrzostw Europy i Świata. Wciągnęłam się. Nie sądziłam jednak, że nauczę się czegokolwiek poza prostą jazdą przed siebie. Z uwielbieniem patrzyłam na mojego faworyta Aleksieja Yagudina. Kibicowałam mu całym sercem w każdych zawodach, które oglądałam, jednocześnie (wstyd się przyznać!) życząc małych potknięć jego ówczesnemu rywalowi – Pluszczence. Potrafiłam wstać w środku nocy, żeby obejrzeć na żywo pokaz mistrzów.
Pierwszy raz na sztucznym lodowisku byłam w LO, z klasą. Wtedy nauczyciel W-F-u pierwszy raz pokazał mi jazdę tyłem. I tak dotrwałam do studiów, szlifując od czasu do czasu jakże wyższą szkołę jazdy w postaci przekładanki tyłem. Na Spiską chodziliśmy jeszcze jak była lodowiskiem otwartym i wtedy zaliczałam już pierwsze efektowne upadki, ale o tym później. Po studiach zakupiłam pierwsze swoje własne łyżwy – wyższa szkoła jazdy – figurówki z decathlona. Co to była za radość!
Podczas kiedy rzeźbiłam płozami w lodzie, zaczepiła mnie legendarna postać lodowiska na Spiskiej – Pan Bogdan. I tu zmieniło się moje podejście do łyżew, zapragnęłam czegoś więcej. Ale co najważniejsze – poznałam Dudusia i z podziwem patrzyłam na niezrozumiałe dla mnie ewolucje, które wyczyniała na swoich płozach. W końcu pojechałam na obóz łyżwiarski z ICE&FUN. W czerwcu! Znajomi patrzyli z niedowierzaniem! Latem? To był wspaniały, intensywny czas nauki. Mimo, że mój sprzęt jak się okazało, był średniej jakości, nauczyłam się toeloopa (wersja biedna) i kilku innych ewolucji łyżwiarskich dla amatorów. Na tym też obozie, nabyłam ksywkę „Pani Gleba”. Chyba nie muszę wyjaśniać dlaczego?
Po obozie, pożyczyłam pieniądze od tatusia i zakupiłam piękne, cudowne łyżewki, takie z prawdziwego zdarzenia. I tak sobie ćwiczę różne ewolucje, pracuję na utrzymanie zaszczytnej ksywki i robię postępy współmierne do częstotliwości ćwiczeń.
Prawda jest taka, że łyżwiarstwo jest pasją, ale bardzo wymagającą. Wytrwałość, cierpliwość i miłość to tego sportu pozwala osiągnąć niesamowite wyniki.
Dzięki łyżwom poznałam grono fantastycznych ludzi obdarzonych pasją. Z przyjemnością obserwuję ich postępy i ciężką pracę w doskonaleniu umiejętności i dziękuję im za czas, który poświęcają innym, aby pomóc im w ich łyżwiarskiej drodze.
Kasia
Podziel się swoją historią!